Rzecz o banalności zła

Data:

Przypadek Kieślowskiego jest nie tylko moim ulubionym filmem, ale także dziełem, które w dużym stopniu ukształtowało mój światopogląd. Dlatego z niemałymi wyrzutami sumienia piszę o filmie, który w jednym aspekcie przedstawił ten sam problem być może nawet odrobinkę ciekawiej.

Chodzi o film pt. Bliźniaczki (De Tweeling), na podstawie opowiadania Tessy de Loo pod tym samym tytułem. Tytułowe bohaterki, będąc kilkuletnimi dziewczynkami, są rozdzielone i wychowywane w skrajnie odmiennych środowiskach: jedna w Holandii, a druga w III Rzeszy. Nie mają ze sobą żadnego kontaktu. II wojna światowa pogłębia przepaść, jaka się pomiędzy nimi wytwarza: narzeczony jednej z sióstr, Żyd, ginie w obozie koncentracyjnym, a druga wychodzi za Austriaka, oficera SS. Po wojnie siostry przypadkowo się spotykają...

I tu docieramy do punktu, w którym moim zdaniem Bliźniaczki mogą mieć nieznaczną przewagę nad Przypadkiem: ze względu na konstrukcję scenariusza, Witek-komunista nie może się fizycznie spotkać z Witkiem-opozycjonistą, wymienić się doświadczniami, próbować usprawiedliwić swoje wybory (których podejmują mniej, niż im się wydaje), itd. Mogą jedynie przebywać w tych samych miejscach i rozmawiać z tymi samymi ludźmi. Natomiast w holenderskim filmie, te bliźniaczki wychowane w różnych środowiskach w pewnym momencie spoglądają sobie w oczy! Czy będą w stanie się porozumieć, przełamać pielęgnowaną przez lata nienawiść do każdego, kto jest po "tej drugiej stronie"? Same zmuszone są do refleksji: czy to, kim są, to wyłącznie dzieło przypadku, który sprawił, że umieszczono je akurat tak, a nie na odwrót?

Z drugiej strony pamiętać trzeba, że Kieślowski, jak przyznał w którymś wywiadzie, robił filmy po to, żeby "porozmawiać z widzem". A więc: zastanowić się wspólnie nad tym, co wynika z sumy historii Witków, a nie podpowiadać odpowiedź ustami bohaterów czy bohaterek.

Oba filmy dotykają kwestii, którą Hanna Arendt zgrabnie nazwała "banalnością zła". Skupiając się w tej notce na holenderskim filmie: żadna z kluczowych postaci w filmie nie jest z gruntu zła, każda zachowuje się, przynajmniej jak na okoliczności, w których przyszło jej żyć, bardzo przyzwoicie. A jednak ich działania, oraz działania milionów im podobnych zwykłych ludzi przyczyniły się do wielkiej tragedii. Pytając językiem dzisiejszych nastolatków: WTF?

Bardzo spodobało mi się to otwarcie na dyskusję w Przypadku. To generalnie dobry zabieg w filmach o dylematach moralnych. Lepiej jest kiedy skłaniają do refleksji, zamiast po prostu przedstawiać "tych złych" i "tych dobrych". Taka prostota etyka dobra jest w filmach sensacyjnych.
W przypadku De Tweeling chyba też zostawiono trochę miejsca na interpretację, co? Chętnie sam sprawdzę. Dzięki za rekomendację.

Również zaciekawiłeś mnie, aby obejrzeć De Tweeling. Pozostałe "wariacje na temat przypadku" jak Biegnij Lola, Biegnij Tykwera (http://filmaster.pl/film/lola-rennt/) czy Sliding Doors (http://filmaster.pl/film/sliding-doors/) były dość miałkie i nie przypadły mi do gustu. Swoją drogą ten drugi tytuł (w polskiej wersji "Przypadkowa dziewczyna") to mocny kandydat do wątku "najdziwniejszych tłumaczeń".

Cieszę się, że zachęciłem, choć nie spodziewajcie się arcydzieła: ostatecznie oceniłem, jak widać, trzy oczka poniżej Przypadku (może powinny być tylko dwa).

Nie wszystko jest wyłożone kawa na ławę, miejsca na interpretację trochę jest. Na pewno ciekawszy od Loli, która była dla mnie jedynie pop-kulturową zadumą nad tym, jak wiele w życiu zależy od przypadku. De Tweeling jest bardziej poważny, pyta czym jest zło, jak je postrzegamy, skłania do zastanowienia nad tym. Oczywiście traktatu filozoficznego nie ma się co spodziewać, a całość jest nieco melodramatyczna (za co stracił prawdopodobnie jeden punkt).

Kandydat do Oscara w kategorii najlepszego filmu zagranicznego: zauważyłem, że takie filmy niemal automatycznie są ciekawe. No i zauważony na Camerimage, co może ucieszyć estetów ;)

No z tym automatem to chyba przesada. Oskara wygrało Życie na podsłuchu, a nominowany był chyba goodbye Lenin czy inna podobna szmira.

Dla mnie Przypadek to przede wszystkim film o tym, jak człowiek wymyka się jednoznacznej ocenie. Mnie zmusił do refleksji nad alternatywnymi wersjami mojego "scenariusza życiowego".
Odnoszę wrażenie, że w pewnym sensie Podwójne życie Weroniki jest kontynuacją zabiegu do którego Kieślowski uciekł się w Przypadku, z tym że w Podwójnym życiu bohaterki... (i tu nie zdradzam). Jeśli podobał Ci się Przypadek i Bliźniaczki to Weronika przypadnie Ci do gustu.
A może michuk powinien w związku z tym wątkiem wymyślić jakiegoś sensownego Taga dla tej kategorii filmów?

michuk już wymyślił, tag nazywa się -- surprise surprise! -- "przypadek" i jest przypisnay do wszystkich filmów, o których mowa w tym wątku

Podwójne życie Weroniki jest bardziej metafizyczne, a Bliźniaczki to przede wszystkim dramat z ciekawymi wnioskami. Moim zdaniem sytuacja sióstr w Bliźniaczkach jest ciekawsza, żywsza, jednocześnie siłą rzeczy mniej subtelna niż kluczowa relacja w Podwójnym życiu Weroniki.

No dobra, oceńcie sami ;)

Do schowka - "kce obejżreć" ;)

Dodaj komentarz